6 cze 2014

Cała filozofia muffin - level "śmiesznie łatwe"

Zakochany jest w nich cały świat. Te małe, błyskawiczne w przygotowaniu "ciacha" to wybawienie każdej
początkującej gospodyni. Mogą być w tysiącach smaków i odmian, bo w ich przygotowaniu ogranicza nas wyłącznie wyobraźnia.
Przygotujesz je w dosłownie chwilę, idealne rozwiązanie na niespodziewanych gości, mały głód, informację od dziecka o poranku, że masz pół godziny na upieczenie czegoś słodkiego, bo ono pani obiecało na szkolną imprezę...
W swojej ekskluzywnej formie - cupcakes, zdobywają najwspanialsze salony, a nawet występują jako najmodniejsze "torty" weselne ostatnich sezonów.

Muffins, muffinki, mafinki


Moi znajomi słysząc moje imię widzą mnie chyba w wyobraźni z kryzą papilotek wokół szyi i wielką tacą gorących muffinek w rękach ;)
Może to dlatego, że kiedyś w piekarnikowym szale upiekłam trzysta sztuk w siedemnastu smakach [25 wsadów] w jedną noc, a później chodziłam po sąsiadach i znajomych i je rozdawałam dookoła? ;)
A może dlatego, że potrafię nawet w środku imprezy wstać od stołu, wyjść na 5 minut, a pół godziny później pałaszujemy wszyscy małe pyszne babeczki? Nawet moje Młode nauczyły się, że w szkołach zgłaszają mnie wiecznie do pieczenia czegoś, po czym informują mnie o tym tekstem "a co to dla ciebie machnąć 60 sztuk na szkolną imprezę.. kwadrans pracy?" ;)

A w jaki sposób i Wy możecie się stać Muffinkowym Potworem?
Cóż, odpowie na to ten wpis, którego lektura zajmie Wam na pewno więcej czasu niż samo ich upieczenie ;) na przykładzie śmiesznie łatwych muffinek z rabarbarem


Na początek zaopatrzamy się w mnogość profesjonalnego sprzętu, czyli:
- komora piekąca: piekarnik na przykład, chociaż nie gardzimy też mikrofalówką czy prodiżem ;)
- komora do mieszania - sztuk dwie, jedna na suche, druga na mokre. Pierwsza powinna być sporsza: miska, garnek, wanna przy produkcji masowej też się nada ;) Tę drugą natomiast świetnie zastępuje duży słoik po majonezie, oszczędzamy też sobie mycia dodatkowego mieszadła wtedy ;)
- mieszadło - zwane potocznie łyżką.


I to jest naprawdę wszystko, czego potrzebujesz ;)

Kiedy sprzęt mamy zgromadzony, podejmujemy ważną, i przyszłościową decyzję, czyli: jakie papilotki.
Drogi mamy dwie:

1. kupujemy specjalną blaszkę z 12 zagłębieniami za 20 zł oraz papierowe papilotki. Najprostsze białe kosztują 5-6 zł za 200 sztuk. Kolorowe, markowe, w "modnych" w danym sezonie wzorach, potrafią dochodzić do 3-5 zł za sztukę[!], ale można też w razie potrzeby zrobić je samemu :)

2. lub zaopatrujemy się w wielorazowe papilotki silikonowe. Zwracamy uwagę na to, aby nie były zbyt cienkie i z niewiadomego źródła, ale w cenie 1-2 zł za sztukę można już z powodzeniem kupić przyzwoite. Warto ich kupić od razu nieco więcej, ja mam 50 i mi mało ;)


Jako bonus dla zaawansowanego wypiekacza muffin [czyli po pierwszym razie, kiedy już zakochacie się w ich produkcji], zalecam zakup łyżki do... lodów ;) do doskonałego, szybkiego i równego nakładania ciasta :)

Wszystko gotowe? Zaczynamy więc "czary w wersji quick"

Wędrujemy więc do kuchni, odpalamy piekarnik na 180*C, wyciągamy na blat produkty do wykonania najprostszej "bazy" pod słońcem:

SUCHE: 
mąka
cukier
szczypta soli
proszek do pieczenia
soda
MOKRE:
mleko
jajka
olej

oraz DOWOLNE, czyli dodatki smakowe takie, jakie nam pod ręce wpadną.
  Dzielimy je na: 
- do miski z suchymi - czyli kakao, kawa rozpuszczalna w granulkach, orzechy, posiekana czekolada, bakalie różne, barwniki w proszku...
- do miski z mokrymi - olejki czy ekstrakty zapachowe, napary, soki, śmietana...
- do wkładania między warstwy przed pieczeniem - dżemy, marmolady, budynie [ugotowane], czekolada w kostkach, ciastka inne, owoce...
- do dekorowania czy też nadziewania po upieczeniu, ale tym sobie głowy nie zawracajmy, to już idzie w stronę cupcake i wymaga nakładów pracy, a my robimy dziś "na leniwie"

NIE MIERZYMY, 
NIE WAŻYMY, 
NIE PRZESIEWAMY, 
NIE MIKSUJEMY!!
To bardzo ważne! Muffins powstało jako łakocie dla leni i niezguł kuchennych, więc tak je robimy! Na oko! Na wiedźmę! Jeżeli pracujesz przy nich więcej niż kwadrans, to idź się zatrudnić w piekarni przy tortach weselnych a nie kalaj tradycji wykonania MUFFIN ! ;)

Proporcje podaję Wam przykładowe, gotowy produkt do pieczenia nie powinien pływać ani być ewidentnie suchy. Ja uwielbiam, kiedy utrafię w konsystencję "mokre błotko, niejednolite", czyli "już nie pływa, jeszcze nie stoi"

Ilość na dwie blaszki po 12 sztuk: 
suche: dwie szklanki mąki, nieco ponad szklankę cukru, łyżeczkę sody, łyżeczkę proszku do pieczenia i szczyptę soli.
mokre: szklanka mleka, pół szklanki oleju, 3 jajka rozmiaru "te z biedronki" [chyba M]
pozostałe: jakieś owoce

W prezentowanych na zdjęciach muffinkach mleko zwykłe podmieniłam na waniliowe, które Młoda przytargała ze szkoły, a jako "inne" użyłam rabarbaru

Więc: do miski na suche wsypujemy to, co mamy suche i ze sobą mieszamy.


Do drugiej miski [w moim przypadku do słoika po majonezie] wlewamy wszystko co mokre i roztrzepujemy.


Do miski z suchymi wlewamy to mokre i mieszamy łyżką "na odczepnego" ;) Nie martwimy się grudkami. Jeżeli nie są wielkości piłeczki pingpongowej, to mogą być. Nie mieszamy zbyt dokładnie, bo ciasto zrobi się jednolite, i muffinki wyjdą nam "zbite"


Jeżeli chcemy dodać do nich owoce, robimy tak, jak przy innych ciastach, czyli dwie łyżki mąki do foliówki, na to owoce, nadmuchujemy worek, zakręcamy i udajemy że do grzechotka ;) Następnie wrzucamy to do ciasta i mieszamy tylko na tyle, by owoce względnie zatopić w cieście.


Wszystko to pakujemy do papilotek. Przy pierwszym razie przydatne są dwie łyżki [jedną nabieramy, drugą z niej zgarniamy], ale najwygodniej odmierza się porcje ciasta łyżką do lodów, taką z paskiem odcinającym zawartość od wnętrza łyżki ;)


Wpakowujemy to w piekarnik rozgrzany do 180 stopni na 20-25 minut.
Będę z Wami szczera. ja wpakowuję i zapominam ;) kiedy czuję pyszny zapach, udaję się do kuchni, wbijam patyczek do szaszłyków i sprawdzam, czy wychodzi "czysty" ;)


Patyczki do szaszłyków wykorzystuję też do wyjmowania babeczek z formy :) wbijacie dwa z dwóch stron pod kątem, i w ten sposób błyskawicznie opróżnicie foremkę pod następną partię :)


Oczywiście, kiedy pozwolimy muffinom wystygnąć i odetchnąć, będą odchodziły z łatwością od papierków, ale u nas zwykle pierwszą, jeszcze gorącą partię, obwieszcza na okolicę wrzask dochodzący z kuchni...

"NIE ZEŻERAJ Z PAPIERKIEEEEEMMMM!!!"


Prościej się nie da upiec nawet kupnego "gotowca" w proszku ;)
Spróbujcie, i pochwalcie się efektami! :)

Wasza Cholera Naczelna

3 komentarze:

  1. Wiesz z czym mam zawsze problem? Zawsze przekombinuję z ciastem. Tak mam ostatnio.
    To będę miała zajęcie :))) Super przyjemnie sie czyta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się wiecznie z przekombinowaniem zmagam ;) dlatego aż tak kocham muffinki :D tu się nie da przekombinować, bo nie ma w czym! chyba, że ze smakami ;)
      Ja robię muffinki nawet na słono, na śniadanie, jak nie mam pomysłu co byśmy zjadły ;) i też wychodzą identycznie prosto i smacznie :D

      Usuń
  2. Uwielbiam muffinki!!! Pod każdą postacią. Ale o łyzce do lodów nie pomyślałam.

    OdpowiedzUsuń