Ba, w sumie ostatnio zapomniałam nawet o istnieniu tych fantastycznych grzybów! Aż do wczoraj, kiedy znalazłam je w lodówce w sklepie w cenie 2,49 za tackę.. [przecenione z 4,99 ;) ] . Wzięłam od razu dwie, znając apetyt mojej rodzinki na te smakołyki. Oczywiście pierwsza, jak zawsze, zostanie przerobiona na "wegetariańskie schabowe", a druga pójdzie na.. hmmm... jeszcze nie wiem.. może wege flaczki? ;)
Boczniaki cenię za ich łagodny, niemal neutralny smak, który doskonale dostosowuje się do otoczenia, dodatkowo, wbrew obiegowej opinii o grzybach, boczniaki zawierają łatwo przyswajalne białko, kwas foliowy, pomagają regulować poziom cukru we krwi i cholesterol [no dobrze, może nie w tej akurat wersji ;)]
Przejdźmy więc do kuchni...
Boczniakowe "schaboszczaki"
, czyli danie tak łatwe i proste, że aż coraz częściej zapominane ;)
Składniki:
boczniaki - tacka, czyli około 250g
sól
pieprz czarny
mąka - garść
jajka - 2
mleko - 1 łyżka
bułka tarta
Kiedyś nie przepadałam za produkcją tych kotletów, ponieważ nienawidzę babrać się w panierce, a konkretnie to nie lubię tej paskudnej mazi z mąki oblepiającej palce i zbierającej wszystko do siebie. Obecnie mam swój system, który pozwala mi szybko, sprawnie, i w miarę czysto je robić :)
Najpierw przebieramy i sprawdzamy grzyby, czy są czyste. Oczyszczamy je nożem, boczniaków nie należy myć w wodzie, ponieważ chłoną ją jak gąbka i tracą strukturę zdatną do smażenia.
Układamy je na desce blaszkami do góry, solidnie solimy i pieprzymy. Pomimo, że jestem wielbicielką pieprzy kolorowych, do tych grzybków najbardziej pasuje czysty czarny pieprz, drobno zmielony.
Następnie wkładamy grzybki do... typowej cienkiej reklamówki, przesypując mąką. Związujemy worek na górze zachowując w środku dużo powietrza i potrząsamy kilkukrotnie
Dwa jajka S roztrzepujemy z łyżką mleka, do drugiej miski wsypujemy solidną porcję bułki tartej, grzybki z woreczka nadziewamy na widelec, solidnie moczymy w jajkach tak, aby jajko weszło w spód grzybka, przerzucamy w bułkę, panierujemy dokładnie i smażymy na ulubiony kolor na dość głębokim tłuszczu [grzybki są wysokie zazwyczaj, symboliczna "łyżka" oleju nie wystarczy ;) ]. Tylko nie zagapcie się nigdzie, bo rumienią się błyskawicznie, i już wtedy są gotowe!
Podane tradycyjnie, z ziemniaczkami i sałatą ze śmietaną stanowią tak pyszny obiad, że nawet zdeklarowani mięsożercy jak ja, będą pałaszować i walczyć o dokładki ;)
Kaloryczność:
Bez ściemy, smażone, panierka - więc na pewno nie dietetycznie ;)
Koszt:
Bardzo przystępny, zwłaszcza, że są to grzyby nietrwałe, więc niemal zawsze można je trafić w lodówkach z przecenami z powodu krótkiego terminu przydatności :)
Stopień trudności:
Zerowy. Dosłownie.
Kocham prostotę i szybkość
A Wy?
Wasza obżarta Cholera Naczelna
ps.: wpis dostępny również na przepis-na-kobiete.pl
Całe lata nie jadłam boczniaków! Ostatnio schabowe w wersji wege to u nas zawsze kotlety sojowe ;) Narobiłaś mi takiego smaka, że będę teraz szukać boczniaków w sklepach :D
OdpowiedzUsuńno leć leć! :) u nas sojowe też ciągle na topie przez Najmłodszą - wegetariankę. ale boczniaki uwielbiamy! nawet skleciłam przepis na flaczki z nich, ale nie mam fotek produktu finalnego, bo... zeżarły Cholery duży garnek, zanim się obejrzałam!! ;)
Usuń